poniedziałek, 30 kwietnia 2018

3 dni nad Biebrzą - część I

Wczoraj wróciłam z trzydniowego pobytu nad Biebrzą. Biebrzański Park Narodowy jest największym w Polsce, a na jego terenie znajdują się ostatnie dzikie mokradła Europy. Słowem - raj dla ptaków. Naprawdę nie mogłam się doczekać tej wycieczki.

Wyprawę nad Biebrzę zarówno zaczęliśmy, jak i zakończyliśmy na Grądach Woniecko, na "Batalionowej Drodze" (dokładnie to rozlewiska Narwi - jeszcze nie Biebrza). Ścieżka ta prowadzi przez środek ogromnych rozlewisk pełnych żółtych kaczeńców (inaczej knieć błotna - ale według mnie "kaczeniec" brzmi ładniej).

Pierwszy raz byłam na Grądach Woniecko. Na początku, jadąc z rodzicami trochę wyboistą drogą, która (według wyszukanych w internecie wskazówek dojazdu oraz mapy Google) miała doprowadzić nas na rozlewiska, nie widziałam żadnych ptaków. W mojej głowie pojawiły się wątpliwości, czy dobrze trafiliśmy, ale po kilku minutach jazdy ujrzeliśmy pierwsze, naprawdę przepiękne, rozlewiska.

Pośród kaczeńców pływały śmieszki i łabędzie nieme (jak zwykle, nie mam szczęścia do krzykliwych). Słychać było trznadle, potrzeszcze, rokitniczki oraz kukułki. Na rozlewiskach były również bataliony - do głównie dla nich tu przyjechałam.

Mieliśmy nadzieję dojechać do mostu nad Narwią. Poziom wody był jednak zbyt wysoki - droga została zalana. Musieliśmy się zadowolić tym, co zaobserwowaliśmy z tej części drogi.

Po spotkaniu kukułki na jednym z przydrożnych drzew, ruszyliśmy dalej, na krótką obserwację w Laskowcu na wieży widokowej. Rozpościerał się stąd widok na podmokłe łąki. Udało mi się wypatrzeć płaskonosy, świstuny i oczywiście łabędzie nieme i bociany białe.
Widok z wieży widokowej.

Wjechaliśmy Carską Szosą do Biebrzańskiego Parku Narodowego, aby przywitać się z Biebrzą na Bagnie Ławki na Długiej Luce. Dało się tam słyszeć wodniczki, rokitniczki, potrzosy oraz charakterystyczny, buczący głos kszyków, które co chwila przelatywały nad naszymi głowami.
Kaczeńce były chyba wszędzie, gdziekolwiek pojechaliśmy.
Na kładce wygrzewały się jaszczurki - trzeba było uważać, aby na żadną nie nadepnąć.
Ostatnim punktem pierwszego dnia nad Biebrzą była Grobla Honczarowska. Muszę się tutaj przyznać, że zmęczeni ponad czterogodzinną drogą samochodem, staniem w korku, a potem wędrówką po Grądach Woniecko i obserwacjami w Laskowcu oraz na Długiej Luce, nie przeszliśmy Grobli całej. Zawróciliśmy w połowie. Droga prowadziła przez bagienne zadrzewienia. Spacer umilał nam śpiew ptaków. Przez chór ptasich głosów przebijał się głównie śpiew pierwiosnka oraz piecuszka.
Pierwiosnek.
Piecuszek.
Nie jestem pewna, co to za roślinka.
Ale wiem, że to jest zawilec (:

I tutaj, o około godzinie 19:00 skończył się nasz pierwszy dzień nad Biebrzą. Było to dopiero pierwsze zapoznanie się z doliną, bo następny dzień miał być o wiele bardziej obfity w ptasie obserwacje. Ale to dopiero w drugiej części wpisu, którą wstawię jak najszybciej.