niedziela, 30 listopada 2014

Rysunki

Hej
Dla zabicia czasu wstawię moje rysunki. Na razie ich nie za dużo, nie są też jakieś super. Ciągle ćwiczę malowanie i rysowanie. Mam też nadzieję, że wychodzi mi coraz lepiej :)

Wilga - kredki akwarelowe
Biegus malutki - farby akwarelowe
Żołna - kredki akwarelowe

Wiem, miało być coś na temat "niespodzianki", ale muszę przesłać zdjęcia. Niezorientowanych zapraszam tu: WAKACJE 2014 CZ. 2.
Pozdrawiam,
wilga02

sobota, 29 listopada 2014

Wakacje 2014 cz. 2

Witajcie.
No to co? Dzisiaj wstawiam drugi post na temat moich wakacji. Zgodnie z obietnicą.
Wpis wyszedł nieco długi, ale większość to zdjęcia, przeznaczone do oglądania ;)

***

Po przyjeździe z kolonii z Grywałdu, pojechałam na wieś. Zawsze jeżdżę tam na wakacje i przyznam, że naprawdę lubię tutaj przebywać. To nie to co miasto, gdzie powietrze jest pełne spalin, a po ulicach gnają samochody. Nie, tu jest spokój i cisza, którą mącą tylko ptaki lub psy szczekające na nieznajomego.

W tym roku nie udało mi się spotkać już dzięcioła zielonego, którego rok temu widziałam niemal codziennie. Ciekawe, co się z nim stało?

Dzięcioł zielony z tamtego roku (2013)

Wilgi za to nadal są tam, gdzie być powinny. Co chwila jakiś ptak odzywa się na jednej z wysokich topól swoim melodyjnym głosem, który niesie się przez pola i łąki. Ach...

Samica wilgi z tego roku
Samiec wilgi  z tamtego roku 

Błotniaki stawowe nadal, tak jak rok temu codziennie latają na niebie, w pobliżu swoich gniazd na pobliskiem stawie. Pustułki także co chcwila widać między chmurami.

Błotniak stawowy
Pustułka

A na polu co chwila odzywa się bażant. Kuropatwy biegają po uprawach, często je widuję. Nawet coraz częściej i to w dużych stadkach. To dobrze, rok temu tyle ich nie było. W tym roku nawet raz weszły na nasze podwórko.

Samiec bażanta
Kuropatwa (zdjęcie mojego taty)
Bociany białe bardzo czesto odwiedzają nasze okoliczne łąki. Chodzą dumnie po trawie i szukają czegoś na obiad. Jednego z nich przyłapałam, jak stał na beli siana ;)

Bociek ;)

Podczas pobytu na wsi, wybrałam się też do naszych znajomych, którzy hodowali pawie. Był jeden samiec, ze cztery samiece i garstka młodych, które przechadzały się między jabłonkami, skutecznie uciekając przez obiektywem aparatu. W końcu jednak udało mi się zrobić małą sesję zdjęciową i ptaki miały już swoje portrety. Zebrałam też parę piór (dobra, trochę więcej niż parę...). Dwa z nich są z pawim oczkiem. 

Samica
Samiec


Niby nic nowego, nie? Żadnego nowego gatunku, prócz żurawi, które widziałam po raz pierwszy, jak wracaliśmy z wycieczki do lasu. Nudy! Też tak pomyślałam, chociaż mimo wszystko byłam zadowolona z wakacji. Był gdzieś początek sierpnia, jeszcze więc sporo czasu na szukanie nowych ptaków. Za wiele ich nie znalazłam. A dokładnie to tylko jednego. Ale jakiego!

Pewnego wieczoru mój dziadek powiedział, że gdy jechał rano samochodem, na słupie przy skrzyżowaniu naprawdę MAŁO ruchliwej drodze widział młodą (UWAGA, UWAGA!) pójdźkę... Siedziała i z wysoka gapiła się na dziadka. Była mała, prawdopodobnie nigdy nie widziała człowieka, więc nawet nie próbowała odlatywać. Tak słyszałam. 
Wieczorem pojechaliśmy na poszukiwania. My, czyli ja, moja siostra i dziadek. Słońce już prawie zaszło, na my przejechaliśmy całą wierzbową alejkę i nic. Nigdzie jej nie ma. Największe szanse są na to, że sowy mają dziuplę gdzieś właśnie w tych wierzbach. Na horyzoncie, dalej, było widać też jakieś drzewa, prawdopodobnie mały lasek, ale stamtąd mała pójdźka by chyba nie przyleciała taki szmat drogi?
Wróciliśmy do domu z niczym...

Następna wyprawa miała się odbyć dopiero w sobotę. W planie było, że wstaniemy o czwartej i pojedziemy jej szukać. Tak wcześnie rano szanse znacznie rosą, na spotkanie mojej drugiej sowy w te wakacje. Wyjechaliśmy. Niebo pokrywały szare chmury, nie było widać wschody słońca. Kiedy już jesteśmy na miejscu, patrzę na słup, czy pójdźka przypadkiem tam nie siedzi. Nie ma jej. Szkoda... Czekamy chwilę, w nadziei, że przyleci. Patrzę na wszystkie wierzby, ale po sowie ani śladu. Super... Od niechcenia rzucam okiem na pierwszą w rzędzie. Nic... Chwila. Co to?! Nieduży, ciemny kształt siedzi na pniu. JEST! Zrywam się jak opętana i wrzeszczę, że ją widzę. Ale się cieszę, że wszystkie szyby były wtedy zamknięte... -.-

Druga sowa podczas wakacji! Jak na razie, to były chyba najlepsze. Pójdźka pozowała nam bardzo długo, aż w końcu daliśmy jej spokój. Zdjęcia nie są jakieś ekstra, ale jak dla mnie, to są i tak bardzo dobre. ;) Byłam przeszczęśliwa! Na innej wyprawie, przez przypadek, udało nam się zaleźć jej dziuplę. Okazało się, że mają ją w tej samej wierzbie, na której wcześniej siedział dorosły osobnik.

Nie mogłam wtedy w to uwierzyć. Najlepszy dzień wakacji!

Między gałęziami
A Ty tu czego?
Na kominie

***

Robiłam też inne zdjęcia, nie tylko ptakom. Wyszły całkiem ładnie, więc postanowiłam je tu wstawić jako urozmaicenie. :)

Przede wszystkim motyle. Ładne zdjęcia, mnie samej się podobają, zobaczymy jak Wam. Na gatunkach się zbytnio nie znam, ale spróbuję je nazwać.


Paź królowej
Rusałka pokrzywnik
Rusałka pawik
To zdjęcie jest z tamtego roku, ale musiałam je wstawić! ;D Patrzcie na jego oczy...


Z cyklu las:

Na dole
Z innej perspektywy
Korony

Słońce:

Zachód
Odbicie
Wschód

Chyba na tyle, dzięki za przeczytanie :)
Podczas pisania tego posta spotkała mnie szalenie miła niespodzianka, o której zresztą będzie chyba w następnym wpisie.
Do zobaczenia!
wilga02

sobota, 22 listopada 2014

Wakacje 2014 cz.1

Hej ;)
Tym postem chcę powrócić do wakacji. U mnie były całkiem owocne w ptaki, a u Was?

Zaczęło się od tego, że 6 lipca (w niedzielę) pojechałam na kolonie w góry, do miejscowości Grywałd. Czyli w Pieniny. Z willi mieliśmy piękne widoki, wystarczyło wyjrzeć przez okno lub wyjść przed budynek.

Kiedy na miejsce przyjechaliśmy około 19:00 (podróż przedłużyła się do 10 godzin), wszyscy byli totalnie zmęczeni. Marzyli tylko, by legnąć na łóżko. Ja też.
Z tego powodu spacer po okolicy odbył się następnego dnia. Okazał się nie mniej męczący. Nauczyciele wybierali akurat takie drogi, gdzie było stromo pod górę. Ulica Polna, przy której mieszkaliśmy posiada bardzo trafną nazwę, jak można się domyślić. Dookoła niej rozciągały się pola i łąki wyglądające jak zielone i żółte mozaiki. Pięknie. :)

Bociany białe na krzyżu i ulica Polna
Już tego dnia zauważyłam, że w okolicy po prostu roi się od bocianów białych. Ile ich tam było! Co chwila jakiś klekotał czy przelatywał ci nad głową. Jeden stał na kominie, a drugi latał na niebie. Przy jednej z ulic w miasteczku jedna para założyła też gniazdo, z którego wychylały się główki młodych. Podobno Grywałd właśnie słynie z tej pary ptaków.

Prócz nich były tam też oknówki, które tłumnie zakładały gniazda na balkonach domów lub pod dachami. Widziałam też bociana czarnego podczas jednej z wycieczek.

Młode oknówki w gnieździe


Przed wejściem do parku...
Byliśmy też w Pienińskim Parku Narodowym (PPN). I tu jest jeden wielki minus. Nasza grupa była tak głośno, że nawet niedźwiedź obszedłby nas szerokim łukiem! Gnaliśmy też cały czas do przodu, nie miałam nawet czasu na chwile spojrzeć w niebo kiedy wychodziliśmy na polanę, by spojrzeć, czy aby żaden drapol nie lata nad nami. Cały czas patrzyłam w ziemie, by aby nie potknąć się o wystający korzeń. Lubię takie wycieczki, i to bardzo, ale moglibyśmy maszerować chociaż trochę wolniej, a nie gnać, by przemierzyć jak największy dystans. 
A do tego nasz przewodnik był góralem, który mówił cały czas po góralsku (np. "Witojcie piknie!")... Tak zwany "Janosik" prowadził nas przez szlaki górskie aż na szczyty. I wtedy przyznawałam, że naprawdę WARTO BYŁO wspinać się kilometry na górę. Widoki były wspaniałe. Widziało się całą panoramę. Wszystko to jednak wyglądało najpiękniej na żywo, kiedy można było to wstko poczuć, ten wiatr szumiący w uszach i lęk przed taką wysokością. Na zdjęciu uchwyciłam tylko marną kopię tego widoku.
Widok z Trzech Koron
 Weszliśmy na Trzy Korony (982 m n.p.m.) i Wysoką (1050 m n.p.m.). Inni szli też na Lubań, ale ja nie poszłam, bo się przeziębiłam (super, nie?). Kiedy wrócili z wyprawy, każda część ich ciała wraz ubraniem ociekała wodą. Przemokli w całości, i to dosłownie. Wszyscy mieli morze Bałtyckie w butach. Podobno złapały ich dwie burze... Więc w sumie nawet się cieszyłam, że nie poszłam. ;)

Szliśmy też przez wąwóz Homole, gdzie mignęła nam wilga.

Widok na Trzy Korony
W chmurach
Śpiący Rycerz

* * *

Jednak jedna z nocy była dla mnie wyjątkowa. I to bardzo.
Mieliśmy ognisko. Piekliśmy kiełbaski, ziemniaki i graliśmy na góralskich instrumentach. Ja siedziałam przy ogniu na kłodzie i rysowałam w szkicowniku. Marnie mi to szło, bo było już ciemno, a płomienie nie dawały dostatecznego światła. W pewnej chwili podbiegła do mnie Zosia, koleżanka. Mówi, że moja pani wychowawczyni (i jednocześnie nauczycielka j.polskiego) mnie woła. Zostawiam zeszyt i biegnę do niej na ulicę.
- Cicho! - szepcze.
- Co? O co chodzi? - pytam zdezorientowana.
- Słuchaj!
Słucham... Słucham... i... Jest! Coś piszczy... Jakiś wysoki, donośny daleki pisk. Co to?
- Wiesz, co to?
- Nie... Nie wiem, musiałabym sprawdzić.
- Nie wiesz? - pani najwyraźniej była nieco zawiedziona.

Jeszcze tego wieczoru wraz z Zosią, Anią, Gosią, panią Anią (od j.polskiego) i panem Jackiem (spora ekipa, nie?) idziemy na poszukiwanie źródła dźwięku. Jest kompletnie ciemno, nic nie widać. Jedyna latarnia stoi obok naszej willi, ale my jesteśmy już poza zasięgiem jej światła. Idziemy powoli, cały czas nasłuchując oddalających się i przybliżających odgłosów. W pewnej chwili jeden pisk słychać niepokojąco blisko. Po chwili to "coś" odzywa się tuż za nami. Potem cisza.
- Patrzcie! - krzyknął w pewnej chwili pan Jacek i zaświecił latarką, jednak to nic nie dało.
Ciemna, wielka sylwetka przeleciała niedaleko nas tuż nas słupem elektrycznym. Wszystkich przeszedł dreszcz. Jeszcze jeden pisk rozległ się dalej, gdzieś w polu.
- To był nietoperz, na pewno. - powiedziała Ania. Miała na to wielkie nadzieje.
- To był jakiś nocny ptak. - mówił pan Jacek.
- To była sowa. - twierdziła Zosia.
- O matko, co to było?! - pani Ania była nieco wstrząśnięta.
Ja byłam z Zosią: SOWA! Po pierwsze, to było za duże na nietoperza, a po drugie, to miało OGON.

Pewnego ranka, kiedy jeszcze wszyscy spali, poszłyśmy do naszej wychowawczyni, która pozwoliła nam sprawdzić na jej laptopie, jaki ptak wydaje taki dźwięk. Okazało się, że to były uszatki! Dokładnie to młode, które piszczą za pożywieniem. Ale byłam szczęśliwa! To, co przeleciało wtedy nad nami tamtej nocy, to była prawdopodobnie dorosła uszatka, która leciała do młodej. HURA!

Tydzień później młode uszatki latały po ogrodzie naszej willi. Jedna usiadła na samym koniuszki niewielkiej sosny, więc świetnie ją było widać nawet z okna. Niesamowity widok! Sowy latały od huśtawki do bramki na boisku, czasem bardzo blisko budynku...

To były wspaniałe kolonie, na długo ich nie zapomnę. Wiem, że uszatki to dość często spotykany gatunek i nie jest strasznie rzadki, jednak dla mnie to spotkanie z moją pierwszą sową było niesamowite. Niestety nie mam zdjęć, mój kochany aparat robi beznadziejne zdjęcia w nocy, a lustrzanki nie brałam.

* * *

To na koniec parę moich zdjęć z kolonijnego kółka fotograficznego:
Na gałązce
Tam, daleko
Kamienne oko
Jeden z licznych zachodów słońca
Mam Cię


Reszta wakacji w kolejnym wpisie :)
Pozdrawiam,
wilga02
PS. Wiem, było mało ptasich zdjęć, ale spróbuję nadrobić to w następnym poście.

czwartek, 20 listopada 2014

Dobra, zaczynamy?

Lecimy z tym?

Hej!
Ten blog chciałam poświęcić przede wszystkim mojej pasji, czyli ornitologi. Uwielbiam obserwować ptaki, robić im zdjęcia i je malować. Rysuję od bardzo dawna, mam nadzieję, że chociaż trochę mi to wychodzi.
Będę pisała o moich obserwacjach, wstawiała moje zdjęcia i rysunki. Myślę, że to chociaż trochę Was zainteresuje.
Nie mam jakiejś wielkie wiedzy o ptakach, jednak patrzenie na nie sprawia mi przyjemność. Moim zdaniem to wspaniałe stworzenia, które dzięki skrzydłom potrafią latać. Słuchanie ich śpiewu powoduje pojawienie się mimowolnego uśmiechu na twarzy.
Właśnie ich piękno chciałabym Wam tu pokazać.

Zapraszam na mojego bloga i parę innych, do których linki są w zakładce "Warto zajrzeć!". Możecie też przeczytać "O mnie", jeśli ktoś jest ciekawy.

Pozdrawiam, do następnego wpisu!
wilga02